Gość

Kto myśli o swoim cierpieniu, ten trzyma je mocno

» Artykuł z cyklu » Otwarcie wrót

"Kto myśli o swoim cierpieniu, ten trzyma je mocno" - ostrzegał B. Gróning.

Kto myśli o swoim cierpieniu, ten trzyma je mocno.

Taką samą zasadę wyznają mieszkający we wschodnim Pakistanie Hunzowie. Pozytywny stosunek do życia rozwinęli w sposób wręcz niezwykły. Do każdego zadania podchodzą spokojnie, bez martwienia się o rezultat pracy, natomiast w jego realizację wkładają cały entuzjazm i wszystkie swoje siły. A przecież każdy członek tej społeczności od chwili przyjścia na świat przechodzi ciężką szkołę życia i nie jest nigdy rozpieszczany. Wiodą za to życie pełne miłości, aprobaty dla świata, życie bez udręk i rozczarowań. Być może dzięki temu zachowują psychiczną i fizyczną aktywność aż do śmierci.

Renee Taylor, propagatorka idei przyjaźni z życiem, która wiele lat spędziła z pracującymi przeszło stulatkami, zauważyła, że bezczynność jest większym wrogiem człowieka niż praca, a zamartwianie się o takie rzeczy jak dziurawe wiadro czy krzyczące dziecko - wręcz brakiem szacunku dla życia. Podszeptem złego. Stałe utrzymywanie pozytywnego nastawienia stanowi przeciwwagę dla ciemnej strony podświadomości, która lepiej pamięta złe rzeczy, złe słowa, złe zachowania i złe myśli, niż cokolwiek dobrego.

Przeprowadzone przez Felicję Pratto z Uniwersytetu Stanford oraz przez 01iveraJohna z Berkeley badania nad podświadomością wykazały biologiczną skłonność podświadomości do kodowania złych wzorców. Okazuje się bowiem, że sam człowiek myślą i słowem najczęściej sięga właśnie do zasobów pamięci związanych z negatywnymi emocjami czy wydarzeniami. Także repertuar słów i pojęć odnoszący się do zła jest znacznie obszerniejszy niż ten, który odnosi się do rzeczy dobrych.

Potwierdza to znana w psychologii reguła wiecznego, niewymazywalnego pamiętania o wyrządzonych nam krzywdach i całkowitego zapominania o rzeczach dobrych, uczynionych przez innych. I racja. Chcąc zmienić ten niewłaściwy stan, należy bardziej pozytywnie określić nasz stosunek do świata.
Dość dobrze udaje się to podczas analizy sofronicznej, która wybiegając poza obszar psychoanalizy, posługując się wibracją dźwiękową i wizualizacją przeprogramowuje nasze pojmowanie świata już na poziomie podświadomości. Sofrologia, zwana potocznie córką hipnozy (bazuje na hipnozie płytkiej), jest psychoanalizą i zarazem czymś więcej . Huna wybiega dalej, ale sofrologia również dobrze sobie radzi z przeprojektowywaniem podświadomości, robi to, z czym w Hunie musimy uporać się sami.

Nie wolno nam się załamywać, mówić i myśleć źle o sobie i o przyszłości. W przeciwnym razie podatna na takie nastawienie podświadomość uwierzy w chorą wizję i tę wcieli w życie, używając wszelkich sposobów, byśmy w życiu codziennym dopasowali nasze zachowanie i działanie do tworzonego przez nią wzorca.

Wielu z nas stosuje koncentrację, wielu potrafi nawet umiejętnie zaprogramować sukces, lecz zdecydowana większość z nas po powrocie z krainy marzeń ulega niewierze w takie realizacje, niszcząc w ten sposób własne cudowne zamierzenia.

Życie to czara pełna wody doświadczeń, czara masywna, ozdobiona wzorami poprzednich wcieleń, czara posiadająca jedną jedyną skazę - maleńką dziurkę na dnie, którą wybił pesymizm. Dlatego kolorowe wody życia wyciekają z niej, pozostawiając na ściankach boskiego naczynią brudny osad niepowodzeń. Dopiero silna wiara w człowieczą wielkość uszczelnia naczynie, nadając życiu nowy sens.

Inne zagrożenie niesie wizja szczelnego naczynia i zmąconej wody, gdzie przekonanie o skuteczności czynu nie ma nic wspólnego z jego wartością moralną. Po latach takiej egzystencji brudna woda zżera rdzą egoizmu ściany czary, czyniąc z doczesnego bytu wybryk natury, zaprzepaszczoną lekcję w szkole życia. Tak jak poprzednio optymizm skutecznie łatał dziury, tak teraz przemożne postanowienie poprawy potrafi przemienić cuchnącą alchemię zepsucia w tęczowy płyn duchowego zmartwychwstania. Suma sumarum - człowiek powinien starać się wedle własnych możliwości i zgodnie z własnym sumieniem tak kształtować rzeczywistość, by przyniosła ona wiele pozytywnych doświadczeń i jemu, i bliźnim. Bowiem koncentracja wsparta moralnością i optymizmem jest metodą totalną i bezwarunkową metodą uderzającą w zunifikowane pole czystej inteligencji, które „ nie jest bezwładne jak materia wyjaśnia John Hagelin, największy specjalista od fizyki kwantowej zunifikowanego pola - lecz wyraża wartości łączone zazwyczaj ze świadomością". Takie zunifikowane pole, zwane przez innych polem morfogenetycznym, jest sprawcą wszystkich fenomenów, jakie może wywołać skupiony umysł. Fenomenów dotyczących tak indywidualnej świadomości, jak i świadomości zbiorowej.

Doktor Konstantin Korotkow z Uniwersytetu Technicznego w Sankt Petersburgu wieloletnimi badaniami swoimi i osiągnięciami poprzedników potwierdził zdolność człowieka do wymiany energii i informacji z otaczającym go środowiskiem, przyznając, iż szkielet informacyjny człowieka bytuje niezależnie od jego cielesnej powłoki. Badania zaszły tak daleko, iż prace zespołu Korotkowa zostały zastopowane przez byty egzystujące po drugiej stronie życia.

Maharishi Mahesh Yogi już przed z górą trzydziestu laty przepowiedział, że aktywne uczestnictwo niewielkiej grupy ludzi w programie Medytacji Transcendentalnej (będącej w rzeczywistości masową koncentracją) może już przynieść korzystne zmiany o globalnym charakterze. Ściślej rzecz ujmując: pozytywny efekt tak zaplanowanego działania wystąpi, jeśli ilość uczestników grupy wyliczymy jako pierwiastek kwadratowy i po takim wyliczeniu osiągnie ona wartość jednego pro centa liczby danej społeczności, którą mają objąć zamierzone zmiany, z zastrzeżeniem, że stosuje się Medytację Transcendentalną Shidhi (specjalnie przygotowaną przez Maharishiego odmianę MT), lub jeden procent przy wykorzystywaniu typowej MT. I tak obliczenia te dla populacji 10 milionów osobników wskazują na potrzebę zaangażowania 300 medytujących, dla społeczności o 250 milionach członków - 1600 medytujących, a dla 5 miliardów - 7 tysięcy praktykujących dwa razy dziennie w tym samym miejscu... 430 badań przeprowadzonych wciągu dwudziestu lat na 160 uniwersytetach w 27 krajach całkowicie potwierdziło tę niewiarygodną wręcz tezę.

Pierwsze oficjalne wyliczenia skuteczności TM przeprowadzono w 1974 roku w miastach amerykańskich, gdzie zauważono spadek przestępczości (w Waszyngtonie przekroczył 20%) oraz wzrost pozytywnego nastawienia do codziennego życia. Dziewięć lat później odbyło się z kolei w Maharishi International University w USA pierwsze globalne zgromadzenie na rzecz pokoju na świecie, które przeszło do historii pod nazwą "Zgromadzenia do Spróbowania Utopii". A wszystkie zakończyły się całkowitym sukcesem: redukcją konfliktów międzynarodowych i terroryzmu oraz korzystniejszymi tendencjami w gospodarce światowej (tworzącymi się podczas trwania sesji).

Powodzenie przedsięwzięcia znalazło swój wyraz w powstaniu specjalnych grup medytacyjnych na całym świecie, które regularnie wprowadzają trwałe zmiany w zbiorowej świadomości, tworząc harmoniczną zgodną z prawem naturalnym podstawę, przede wszystkim dla pracy rządów i przywódców państwowych. W tym kontekście harmonia oznacza postęp, który kształtuje zbiorową myśl i zbiorowe zachowanie.

Kolejne znane mi a przeprowadzane badania nad wpływem myśli na materię przeprowadzono 23 stycznia 1997 r. Między 17.30 a 17.35 duża liczba osób z całego świata wzięła udział w ogólnoświatowej medytacji. Trzy generatory losowe w Holandii, trzy w Niemczech, jeden w Wielkiej Brytanii i siedem w Stanach Zjednoczonych potwierdziły, że człowiek może tworzyć spójnię myślową a więc energetyczną siłę, potrafiącą oddziaływać na materialną strukturę świata. Do identycznych wniosków doszli naukowcy Wydziału Badań Świadomości na Uniwersytecie Nevada w Las Yegas.

Podobne eksperymenty przeprowadzano i u nas. Powtarzane medytacje czytelników "Nieznanego Świata" niejednokrotnie kołysały rzeczywistością, co odnotowała aparatura badawcza na całym świecie. Z efektami tych zmagań w postaci pełnej analizy statycznej pracy generatora przypadku można było zapoznawać się w Internecie. I o ile mniej interesuje nas synchronizacja kanałów Wheelera, nawiązująca do komunikacji międzyludzkiej na poziomie DNA, bo i tak podejrzewamy, że świadomość i grawitacja to jedno i to samo, o tyle bardziej interesuje nas sama skuteczność MT, jej wpływ na życie codzienne, na stres oraz na wywoływanie wyższych stanów świadomości i rozwój zdolności paranormalnych, słowem: manipulowanie na poziomie pola morfogenetycznego (koherencja ludzkiej świadomości z fizjologią człowieka).

I tylko wtedy, w doświadczeniu bycia poza granicami myśli, mamy do czynienia z prawdziwą medytacją z poznaniem świadomości transcendentalnej (TC), co potwierdzają testy Torrance`a. Rozwijanie zdolności paranormalnych oznacza stosowanie specjalnych technik przy jednoczesnym zachowaniu stanów czystej świadomości. TM-Sidhi opracowano na podstawie Jogasutr Pantandżaliego. Taka koordynacja umysłu z ciałem wykształca mechanizmy integrujące obszary sensomotoryczne (pozostające jakby na uboczu pracy systemu nerwowego) z intencją wyrażoną obrazem w polu wszechwiedzy. Stąd krok do wyrażenia w sobie wewnętrznej pełni i widzenia rzeczy ukrytych, do rozwinięcia umiejętności bazujących na uaktywnieniu sił wewnętrznych. Kiedy to się stanie, kiedy umysł wyłoni się całkowicie jako organ niezależny, podobne techniki przestaną być potrzebne i spełnione zostanie wszystko, czego tylko zapragniemy Oznacza to, iż nauczymy się manipulować powszechnym polem energii, co wydaje się uzasadnione naukowo, jeśli tylko założymy, że mózg jest komputerem kwantowym i że jako taki może przesyłać ludzką myśl.

Najnowsze badania fizyki kwantowej potwierdzają te założenia. Skoro przestrzeń może zawierać mniej niż nic, to znaczy, że istnieją też energie ujemne oraz tunele czasoprzestrzenne. Zasada nieoznaczoności Heisenberga oraz efekt Casimira, udowodnione naukowo (choćby w Los Alamos National Laboratoiy, w University of California w Riverside oraz w King`s College w University of London), potwierdzają istnienie ezoterycznych zwierciadeł, czyli miejsc będących bramami prowadzącymi do innych światów. Okazuje się, że świat materii i świat odczuć i wyobraźni podlegają tej samej zasadzie, że istnieją zanurzone w morzu powszechnej energii, że mogą poruszać się szybciej niż światło oraz że możliwe są podróże w czasie. Eksperymenty naukowców pod kierownictwem Ljuna J. Wanga z NEC Research Institute w Princenton w New Jersey, dotyczące wytworzenia impulsów elektromagnetycznych biegnących z szybkościami ponad świetlnymi tylko wzmocniły tezy ezoteryczne, wykazując, iż jasnowidzenie i telepatia są wibracjami mogącymi poruszać się z nieograniczonymi prędkościami.

Skoro więc właściwie prowadzona myśl jest w stanie ingerować w bieg wydarzeń na całym globie, to tym bardziej można je stosować w warunkach domowych, ku własnemu i najbliższych pożytkowi?

Pentagon od lat stosuje specjalny system zabezpieczania kolejnych prezydentów przed destrukcyjnymi oddziaływaniami wrogich telepatów. Wystarczy przypomnieć sobie chociażby pokazy telepatycznej hipnozy Kaszpirowskiego, by zdać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie może stanowić niewłaściwe wykorzystanie ludzkiej myśli.

Zespół naukowców pod kierunkiem E. Naumowa i G. Siergiejewa już w latach siedemdziesiątych ustalił, jak zmienia się rytm fal mózgowych pod wpływem obcych myśli. Transmisja negatywnych emocji wywoływała początkowo nieznaczny wzrost aktywności mózgu, by następnie spowolnić jego pracę zbyt mocną synchronizacją fal theta (6-7 Hz) i delta (1,5 Hz). Złe samopoczucie, zmęczenie i stany lękowe ustępowały w trzy minuty po otrzymaniu ładunku optymizmu. Naukowcy z Newark College of Engineering potwierdzili osiągnięcia kolegów, wykazując na dodatek, iż siła oddziaływania myśli wydaje się nie maleć wraz ze wzrostem odległości. Oznacza to, iż dla telepatii duże odległości nie są przeszkodą, co potwierdziły eksperymenty z przekazywaniem myślowych obrazów między ludźmi znajdującymi się w tak różnych środowiskach, jak ziemia-woda i Ziemia-Księżyc. Nie są nią również bariery językowe, co na Międzynarodowej Konferencji Psychotronicznej w Pradze udowodnił znany telepata i jasnowidz T. Daszew.

Jak wielką wagę mają tego typu eksperymenty dla bezpieczeństwa narodowego, świadczy chociażby zaangażowanie w tego typu prace w byłym Związku Radzieckim aż40 dużych uniwersytetów i ponad 300 znanych naukowców, co wyjawił w swoich książkach niemiecki specjalista zjawisk paranormalnych Ernst Meckelburg. Jak wielki krok wykonała nauka w rozwoju psychotroniki widać na przykładzie prof. A.L. Czyżewskiego, który już w 1936 roku, udowadniając ścisły związek aktywności słonecznej z częstotliwością występowania chorób i wzrostem liczby zgonów - wyszydzony, trafił do gułagu.

Z kolei o amerykańskich badaniach w dziedzinie postrzegania pozazmysłowego było, jest i będzie głośno. Najważniejszym ośrodkiem badawczym jest kalifornijski Stanford Research Institute International w Menlo Park, w którym Ingo Swann i Pean Price opisywali z niewiarygodną dokładnością obiekty militarne odległe od nich o tysiące kilometrów. Takie szpiegowanie na odległość wzmacnia się umiejętnościami psychokinetycznymi, czyli oddziaływaniem na materię, co wyraża się na przykład umiejętnością kasowania przeciwnikowi danych zawartych na nośnikach magnetycznych.

Ekspert wojskowy John B. Alexander wyraził zadowolenie z niezliczonych taktycznych i strategicznych obszarów zastosowania broni psychotronicznej. Podobny entuzjazm przewijał się w wypowiedzi Thomasa E. Beardena, znanego stratega wojskowego.

Wszyscy są zgodni co do tego, iż manipulowanie polem elektromagnetycznym powoduje zmiany w samej materii.

Także działanie ludzkiego mózgu wystawionego nadziałanie takiego pola ulega poważnym zmianom. Człowiek traci wtedy pamięć, doznaje halucynacji, a nawet przenosi się w czwarty wymiar. Badania wykazały, iż najwrażliwsze na zmiany pola magnetycznego i elektrycznego są płaty skroniowe kory mózgowej. Podrażnianie ich pozwala uaktywniać się zmysłom w innych wymiarach.

Dr Michael Persinger z Uniwersytetu Ontario dowiódł niezbicie, iż pobudzanie płata skroniowego i ciemieniowego prawej półkuli mózgu wywołuje u badanych wizje podobne do doznań typowych dla stanu śmierci klinicznej.

Wydaje się, iż pole elektromagnetyczne uruchamia połączenia między komórkami nerwowymi obu płatów ciemieniowych, które z natury są odgrodzone bruzdą Sylwiusza. Właśnie dlatego Majowie tak formowali dzieciom głowy, nakładając na czoło, potylicę i skronie niemowlęcia deseczki, aby stożkowy kształt czaszki przesunął substancję mózgową ku górze, ścieśniając bruzdę pomiędzy płatami. Tak poszerzona sieć neuronów umożliwiała bezpośrednie wejście w pole powszechnej informacji. Stąd brała się u Majów znajomość astronomii, ruchów planet matematyki, ziołolecznictwa i rolnictwa.

Także odkryte już w 1839 roku przez H.W. Doev`a dudnienia różnicowe okazują się efektem ewolucyjnego przystosowania, uzależnionego od rozmiarów czaszki. W 1873 roku Oesterd wykazał, że długość fali dźwiękowej poniżej 1000 Hz jest dłuższa niż średnica ludzkiej czaszki. Dlatego sygnały zaginają się wokół czaszki poprzez dyfrakcję. A ponieważ człowiek posiada uszy umieszczone w pewnej odległości od siebie, mózg odbiera te informacje tak, jakby te nie współgrały z sobą A ponieważ mózg posiada wrodzoną umiejętność określenia różnicy tego współgrania, to zwyczajnie wpada w częstotliwości tej różnicy.
A więc synchronizacja półkulowa jest naszym oknem na świat, a pole magnetyczne środkiem do jego wstawienia. Mało tego, ludzki organizm sam potrafi uczynić z mózgu antenę nadawczo - odbiorczą.

Fritz A. Popp wykazał w 1992 roku, iż ludzkie DNA emituje fotony, a więc światło, czyli fale elektromagnetyczne, i to w paśmie widzialnym. Słabe, lecz o laserowej koherencji. Ale i od strony biochemicznej ludzki mózg wyposażony jest w substancje działające kto wie czy nie lepiej od znanych ludzkości substancji halucynogennych. Otóż ludzki mózg sam wydziela niewielkie ilości dimethyltryptaminy i serotoniny, hormonów identycznych i podobnych w składzie do psylocybiny, składnika kaktusów peyote. Znaczy to, że każdy z nas od chwili narodzin wyposażony jest w zdolność jasnowidzenia, tyle że nie każdy z nas potrafi ją uruchomić. Ale są i tacy, co potrafią z takich zdolności korzystać w niecodzienny sposób. Chińczyk Tang Yu potrafi czytać uszami, a jego dwie rodaczki Xion Jie i Li Hong Wu odczytują kartki włożone pod pachy i kolana.

Chyba na miejscu jest przypomnienie o synestezji, zdolności, jaką posiada jedna na 25 tysięcy osób, w wyniku której człowiek odbiera rzeczywistość dużo pełniej: potrafi smakować kształty, smaki widzieć, a kolory słyszeć. Ciekawe, że osoby obdarzone synestezją stwierdzają u siebie dodatkowo inne zdolności parapsychiczne, takie jak jasnowidzenie, psychokinezę czy umiejętność uzdrawiania.

Profesor Puthoff po dwuletnich badaniach jedenastu najsłynniejszych chińskich ekstrasensów odkrył, że w znajdujących się w płatach skroniowych tak zwanych komórkach CA3 zachodzą wyładowania elektryczne tworzące nie notowane w normalnych mózgach pole elektromagnetyczne. Problem w tym, że tylko niektóre z osób mają tak niecodzienną budowę mózgu. Owe komórki ulegają przeobrażeniu najczęściej pod wpływem silnego bodźca, na przykład gwałtownego stresu wywołanego nieprzyjemnym zdarzeniem. Oznacza to jednak, iż ich budowę można w jakiś sposób ukształtować. Zresztą według doniesień Instytutu Badawczego Stanforda, aż jeden procent ludzkiej populacji posiada mniejsze łub większe zdolności paranormalne, kiedy to ludzki mózg reaguje nie tylko na zewnętrzne pole, lecz także odwrotnie – sam wytwarza pole modyfikujące tzw. powszechne pole morfogenetyczne, a przy tworzeniu zbiorowej świadomości doprowadza do powstania rezonansu morficznego, siły zdolnej niszczyć i budować świat.

Kiedy przez sześć miesięcy w brazylijskim stanie Roraima nie spadła ani kropla deszczu i szalejące pożary zdążyły zniszczyć aż 15 procent powierzchni całego regionu (obszar porównywalny z powierzchnią Belgii), Indianie ze szczepu Yanomami wraz z przedstawicielami plemion Caiapo i Xavante 30 marca 1998 r. zorganizowali wielki rytuał deszczu, w efekcie którego rozszalała się czterogodzinna ulewa, która ugasiła prawie cały pożar. Podobnie magicznych zaklęć powszechnie używają Aborygeni. Uważają bowiem, że marzący człowiek jest w stanie rozkazywać przyrodzie.

Potwierdzają to ekstrasensi amerykańscy, którzy zdążyli już opanować umiejętność przywoływania chmur deszczowych. Wyćwiczeni, są w stanie zmiennej świadomości modelować różnorodne pola elektromagnetyczne.

Do historii przeszły już badania sztucznie wzmacniające telekinezę. Przy pomocy generatorów wytwarzających silne pole magnetyczne uodporniono ogromne obszary Kanady na działanie mszyc. Tę samą metodę wykorzystuje się w Związku Radzieckim do modyfikowania świadomości. W ten sam sposób wywołano kilka trzęsień i powodzi w Azji Większej i tą samą metodą doprowadzi się zapewne do przebiegunowania Ziemi. Na większości obszarów kuli ziemskiej prowadzi się doświadczenia z falami elektromagnetycznymi o ultraniskich częstotliwościach, wykorzystywanych w tzw. broniach wirtualnych, a także w urządzeniach wpływających na pogodę oraz... ludzki mózg. Długotrwałe oddziaływanie takich fal na ludzki organizm zaburza całkowicie ludzkie biopole, powodując powstanie wielu nieuleczalnych schorzeń. Mówimy wówczas o cielesnej reakcji na zmianę warunków środowiska. Jest to bardzo ważne spostrzeżenie - mamy tu do czynienia z nałożeniem się elektrosmogu na naturalne zmiany pola elektromagnetycznego Ziemi, które się zmniejsza, podczas gdy rezonans ziemski(frekwencja Schumanna) rośnie.

Syndrom chronicznego zmęczenia (CFIDS), który obejmuje już większość mieszkańców ziemi, jest przyczyną powstania takich chorób, jak nowotwory, ataki serca, bezsenność, bóle głowy, zaburzenia w pracy wszystkich układów wewnętrznych oraz powstanie typowo psychicznych przypadłości, takich jak depresje, zaburzenia pamięci czy nawet fizyczne uszkodzenia mózgu. Co najbardziej szokujące, medycyna konwencjonalna nie jest w stanie przeciwdziałać tego typu zjawiskom. Za to paramedycyna przedstawia szereg rozwiązań mogących znacznie ograniczyć negatywne skutki oddziaływania mikrofal na ludzki organizm. Terapia dotyczy wzmacniania aury metodami sugestywnymi i żywieniowymi, uświadamiania sobie zwartości biopola, działań bioenergetycznych, pracy nad sobą w aspekcie duchowym jak i energetycznym, dotyczącym zwłaszcza pracy z czakramami.

Nieżyjący już Wilhelm Reich skonstruował całą serię urządzeń opierających swoją zasadę działania na zjawiskach dotąd niewytłumaczalnych, zwanych przez niego urządzeniami orgonalnymi, czyli wykorzystującymi orgon, uniwersalną energię świata. Te szokująco proste maszyny, składające się przykładowo z siatki na muchy i kilku warstw różnych substancji (np. wełna szklana, mineralna i stalowa), potrafią nie tylko błyskawicznie naładować organizm człowieka bioenergią (orgonem), ale potrafią też na zawołanie wywoływać zmiany klimatyczne.

Bazujący na tych dokonaniach berliński Instytut Wilhelma Reicha odnosi znaczące sukcesy w zwalczaniu chorób uznawanych dotąd za bardzo ciężkie lub nieuleczalne. Już najprostsze emitery orgonu leczą chore organy, uzdrawiają żywność i aktywizują wodę.

Komory orgonalne, do których wchodzi cały człowiek, mają większą skuteczność niż działanie osławionej piramidy Cheopsa. Większe urządzenia, potrafiące wywoływać zmiany klimatyczne i ingerujące w pole elektromagnetyczne Ziemi, otoczone są skuteczną tajemnicą.

Jak mi wiadomo, tylko jeden człowiek na świecie uzyskał dotąd naukowy tytuł doktora z teorii Reicha. Ale to też mówi samo za siebie. Są jednak ludzie, którzy sami skonstruowali prawdziwe działa orgonowe i przy ich pomocy manipulują pogodą.

Na przykład w Erytrei już od 1994 roku pogodę planuje się odgórnie. James Cotable, kolejny badacz orgonu, który na swoim statku SS Maui zainstalował działo orgonowe, wywołuje zmiany pogody na całym świecie. I choć zasada budowy i działania takiego działa jest dziecinnie prosta, to jednak wytwarzane w czasie jego pracy pole elektromagnetyczne jest bardzo niebezpieczne.

Jeśli chodzi o stosowanie urządzeń orgonalnych w instytutach badawczych, to okryte są one ścisłą tajemnicą. Wiadomo tylko, że w 2007 roku ma być udostępnione archiwum Reicha, które zgodnie z ostatnią wolą zmarłego wynalazcy znajduje się w pilnie strzeżonych sejfach Uniwersytetu Harvardzkiego w USA. Miejmy nadzieję, że kiedy dobiorą się do nich uczciwi naukowcy, świat ruszy znacząco naprzód, przynajmniej w dziedzinie medycyny. Bo przecież nie kto inny, tylko Wilhelm Reich stwierdził naukowo, że energia tryskająca w czasie orgazmu jest tą samą, która tworzy u Shełdrakea pole morfogenetyczne, a u Nikoli Tesli falę skalarną, to znaczy coś będącego jednocześnie materią, informacją i czasem. Potrafi ona nie tylko przesyłać komunikaty, ale i tworzyć nowe światy.

Równie wielkie nadzieje wiąże ludzkość z wynalazkami Tesli dotyczącymi stworzenia całkowicie nowego systemu energetycznego, który jako jedyny może nas uchronić przed zagładą ekologiczną.

Idea zapewnienia światu niekończących się dostaw energii elektrycznej, która naszym przodkom wydawała się nie do pomyślenia, dla naszych wnuków będzie stanowić jedyne rozwiązanie. Przełomowa idea Tesli głosi, że odpowiednio skonstruowane nadajniki mocy, zasilane energią elektrowni wodnych, mogą obrócić skorupę ziemską w jedno gigantyczne gniazdko elektryczne. Wystarczy wetknąć przewód w ziemię i podłączyć go do transformatora, a użytkownik otrzyma dostęp do nieograniczonej ilości energii i przekazywanej za jej pośrednictwem informacji. Jeden nadajnik może według obliczeń genialnego wynalazcy bez problemu wytwarzać moc na poziomie 100 mld watów! Ogłoszenie światu tak fantastycznych wizji ośmieszyło Teslę w świecie naukowym. Dopiero opracowanie przez Rosjan systemu obrony przeciwlotniczej opartej na elektromagnetyzmie przyniosło mu sławę. Niestety, po jego śmierci wszystkie znaczące wynalazki dziwnym zbiegiem okoliczności zaginęły, a laboratorium spłonęło. Przepadły także plany zapowiedzianej przez Teslę najgroźniejszej broni, jaką dotąd opracował ludzki geniusz zbrodni, broni mogącej wyrwać Ziemię z jej orbity.

Tesla nie był osamotniony w swoich wysiłkach. Miał kilku antenatów i tym bardziej naśladowców. Dość wspomnieć o oscylatorach (rezonansowych obręczach) G.L akhovskyego (prostych i niebywale skutecznych spiralach utworzonych z miedzianego drutu), o aparatach leczniczych prof. Korschelta (będącymi zwykłymi spiralami miedzianymi umieszczonymi na drewnianych walcach), o tarczy obronnej braci Sevraux, o maszynie G. Hieronimusa (skrzynce, do której wkłada się zdjęcie przedstawiające zagrożony obiekt: na przykład chorego człowieka czy opanowany przez szkodniki sad owocowy, które są potem uzdrawiane), o akumulatorze G. Kinga (który jest dosłownie ładowany modlitwą typu kahuańskiego, a jego moc sprawcza kierowana na dowolny punkt na ziemi uzależniona jest od modlitwogodzin) czy o radionicznych urządzeniach R. Pavlity: biogeneratorach i kamerze telepatycznej. Nazwisk jest wiele i można by je mnożyć, tak jak i przykłady zastosowań tych urządzeń do zwalczania terroryzmu i rzekomo współczesnych zagrożeń militarnych. Podkreślenia godna jest jedynie niesłychana skuteczność owej zadziwiającej aparatury radionicznej, i jej prosta budowa, tak prosta, że z jej konstrukcją radzi sobie każdy majsterkowicz na szkolnych lekcjach z zajęć praktycznych.

"Niestety - z żalem stwierdza Leszek Matela - pomimo wielkiej popularności radioniki w krajach anglosaskich, w Polsce pozostaje ona nawet z nazwy nie znana, a szkoda. Z pewnością warto wypróbować niezwykłe urządzenia również na naszym rodzimym gruncie".

Rzeczywiście szkoda. Wiele aparatów pomaga bowiem synchronizować pracę obu półkul mózgowych, a nawet tworzyć warunki do powstania tzw. okienka delta, co umożliwia przeprogramowanie sterowników energetycznych organizmu. Niektóre z dziwnych konstrukcji powodują wzrost pola elektromagnetycznego do wartości 10.000 miłiwoltów, podczas gdy siła przeciętnego człowieka mieści się w granicach 0,01 miliwolta. Różnica zdumiewająca.

Skoro takie rzeczy potrafią maszyny, potrafi i ludzki mózg. Mówię o tym nie przez przypadek, bowiem po pewnej dawce emocji wywołanej wzmiankami o urządzeniach modyfikujących pole morfogenetyczne nadszedł wreszcie czas na ponowne zajęcie się potęgą ludzkiego umysłu, który w grze zwanej koncentracją potrafi naprawdę dużo.

Ekperyment.

Koncentrację rozpoczyna przyjęcie jak najwygodniejszej pozycji. Najlepiej takiej, która na co najmniej kilkanaście minut zagwarantuje nam bezruchowość. Najczęściej są to pozycje podobne do typowo medytacyjnych, gdzie kręgosłup pozostaje w linii prostej, ale zawsze są to pozycje wygodne dla ciała. Proszę zauważyć, że skomplikowane i niepraktyczne dla nas pozycje jogi są czymś naturalnym tylko dla przedstawiciela kultury wschodniej. Przeto wiele szkół stworzyło na użytek Zachodu wiele znacznie łatwiejszych, ale równie skutecznych pozycji. A i joga ma w swoim repertuarze tzw. swobodne ułożenie ciała, o czym głośno się nie mówi, chcąc utrzymać jogę w otoczce atrakcyjnej mistyki.

Ogólnie dzielimy asany (pozycje) na swobodne oraz medytacyjne, gdzie specyficzne ułożenie ciała ma pewien wpływ na wzmożone odczuwanie zachodzących w ciele reakcji. W tej ostatniej grupie na szczególną uwagę zasługują cztery asany: padmasana, siddhasana, swastikasana i sukhasana.

Padmasana - pozycja lotosu. Prawa stopa leży na lewym udzie, a lewa stopa na prawym (w tej kolejności). Kręgosłup wyprostowany, a dłonie ułożone jedna na drugiej pomiędzy piętami lub na kolanach.

Siddhasana - nogi wyciągnięte przed siebie. Lewą zginamy w kolanie, a piętę umieszczamy pod kroczem, między odbytem a moszną. Następnie zginamy prawą nogę, kładąc piętę na kości łonowej. Ręce trzymamy podobnie.

Swastikasana - zgiętą prawą nogę unosimy tak, by podeszwa stopy dotykała uda. Następnie zginamy lewą nogę, kładąc stopę na prawym udzie tak, by niemal dotykała pachwiny. Palce lewej nogi umieszczamy pomiędzy prawą łydką a mięśniami uda. Ręce przyjmują układ identyczny jak w padmasanie.

Sukhasana - dowolny sposób siedzenia ze skrzyżowanymi nogami. Tu z bardziej znanych jest pozycja birmańska z równolegle zgiętymi nogami: piszczele spoczywają na macie. Dla utrzymania tzw. trójkątnej postawy pod pośladki podkładamy poduszkę. Siedzenie na łydkach jest charakterystyczną cechą układu japońskiego. Odległości między kolanami są równe jednej pięści.

Yogananda zalecał ludziom zachodu spoczywanie na krześle o prostym oparciu i bez podłokietników. Stopy są ustawione płasko na ziemi, kręgosłup prosty, niedotykający oparcia, brzuch wciągnięty, pierś lekko wypięta do przodu, wewnętrzne brzegi łopatek zbliżone do siebie, podbródek równolegle ustawiony do podłoża, ręce odwrócone dłonią do góry i złożone na udach w miejscu połączenia ich z brzuchem.

Wspólną cechą wszystkich tych i im podobnych pozycji jest utrzymanie prostego kręgosłupa, gdzie głowa i barki są zawieszone jak gdy by na nitce. Oczy naturalnie otwarte, a wzrok skierowany na określony punkt w podłodze. Ręce złączone, przy czym lewa dłoń najczęściej przykrywa prawą tak, że główne stawy palców środkowych dotykają jeden drugiego. Kciuki pozostają sklejone swoimi końcami. Tak spłaszczony układ dłoni trzymamy na brzuchu w odległości trzech palców poniżej pępka. Ciało ani zbyt napięte, ani zbyt rozluźnione. W pierwszym przypadku ciągły kurcz boleśnie szarpie mięśnie i ścięgna, w drugim - krzywy kręgosłup uciska wewnętrzne organy.

Sposób leżenia na plecach jest równie przyjęty co i skuteczny. A dla nas bardzo wygodny. Niezawodny w koncentracji i przydatny w medytacji. Szybko powoduje spadek napięcia naczyń krwionośnych, zmianę natężenia pola magnetycznego poszczególnych narządów, np. serca i mózgu, zmianę chemizmu krwi i właściwości elektromagnetycznych płynu mózgowo - rdzeniowego, zanik bioprądów w mięśniach etc. Słowem, przy całkowitym rozluźnieniu ciała, wywołuje wszystkie charakterystyczne dla głębokiego relaksu zmiany w dynamicznej równowadze biopola, co odpowiada współczesnej koncepcji relaksu, ujmowanej jako proces dynamiczny, w czasie którego pobudzony umysł wraz z całym aparatem wyobrażeniowym i rozszerzoną sferą świadomości przejmuje kontrolę nad bioenergią, praną.

Potocznie obwiązują dwa wzorce relaksacji, znane pod roboczą nazwą metoda Jacobsona i Schultza. O ile pasywna metoda Szultza nadaje się znakomicie do wyciszenia organizmu i szybkiego wchodzenia w medytację, o tyle relaks Jacobsona (wywodzący się od Joganandy i żarliwie propagowany przez Szerstiennikowa) pasuje bardziej do pracy z fizycznym ciałem. W zmniejszaniu chronicznego napięcia poszczególnych obszarów organizmu doskonale zdają egzamin oba sposoby.

Każda emocja mobilizuje organizm, wzmagając i kumulując napięcie w poszczególnych obszarach ciała, co wyraża się najczęściej bezsennością nadpobudliwością i stanami określanymi jako kompulsywne myślenie o własnych problemach. Poirytowanie, niecierpliwość, krótki przerywany sen, kłopoty z zaśnięciem, płytki oddech, tiki nerwowe, zaburzenia rytmu pracy serca i dziesiątki innych przypadłości są symptomami ciągłego pośpiechu, zmęczenia i zagubienia. Człowiek jest tak dziwnie skonstruowany, że aparat fizjologiczny i psychiczny na każde dostrzeżone niebezpieczeństwo reaguje automatycznie, mobilizując cały organizm.

Zbadań współczesnych fizjologów wynika, że już samo myślenie o jakimś działaniu, zwykłe wyobrażanie go sobie, powoduje napięcie w określonych grupach mięśni, co wyraża się wzrostem natężenia prądu we włóknach nerwowych sterujących tymi mięśniami. Mięsień napięty to mięsień obciążony większym potencjałem elektrycznym. Mięsień rozluźniony sygnalizuje zaś brak lub tylko niewielki potencjał elektryczny, a co za tym idzie stan wewnętrznego spokoju, wolności, ucieczki od bodźców stresogennych.

Wzorowana na Joganandzie technika Jacobsona uczy, jak przez zmianę napięcia mięśni i stanu ogólnej mobilizacji organizmu przeciwdziałać przeżyciom i reakcjom stresowym, jak regenerować organizm i jak przekraczać granicę fizycznej wytrzymałości. Stąd wielkie zainteresowanie tą metodą wśród trenerów sportu wyczynowego. Poza tym człowiek odprężony, to człowiek wyciszony, wypoczęty, budujący z łatwością swój pozytywny wizerunek.

Nauka odczuwania wrażeń powodowanych napięciem mięśni to podstawa treningu Jacobsona.

Poprzez naprzemienne napinanie i rozluźnianie określonych grup mięśni dochodzi do obniżenia napięcia spoczynkowego mięśni. Długotrwała praktyka przekształca się z czasem w nawyk i zapewnia automatyczne, bez udziału świadomości uruchamianie wyuczonych reakcji motorycznych, gdzie w chwilach względnego spokoju organizm sam potrafi w znacznym stopniu likwidować napięcie.

To dobroczynne działanie daje się odczuć zwłaszcza przy rozluźnieniu grupy mięśni trzewnych i wewnątrz klatkowych, a więc tych mięśni, które funkcjonują poza naszą świadomą kontrolą a które są rejestratorem takich reakcji emocjonalnych, jak pobudliwość, złość, lęk czy poirytowanie. Zmniejszenie napięcia w tym obszarze tonuje pobudzenie nerwowe, a co przy tym istotne - i pobudzenie emocjonalne, będące wyrazem tej fizjologicznej reakcji organizmu.

Metoda Schultza wydaje się bardziej przyjazna dla koncentracji kontemplacyjnej, jednakże w przypadkach nadmiernej pobudliwości i zwiększonego napięcia spoczynkowego mięśni dobrze jest na samym wstępie spalić złogi i oczyścić organizm intensywnymi skurczami mięśni i głębokim oddychaniem.

Trening autogenny Schultza polega na wyzwoleniu reakcji odprężenia przez zwolnienie rytmu pracy organizmu i zamknięcie dopływu bodźców docierających z zewnątrz, na uczeniu się skupiania uwagi na reakcjach ciała i życia psychicznego, na wykształceniu umiejętności sterowania reakcjami własnego organizmu oraz przestawiania rytmu pracy organizmu i życia psychicznego; i polega wreszcie na nabywaniu umiejętności modyfikowania i formowania własnej osobowości zgodnie z postawionymi celami. Mamy więc tu do czynienia z koncentracją psychosomatyczną w klinicznej niemalże postaci.

Każda koncentracja składa się z modułów, które można zestawiać z sobą wedle upodobań, potrzeb czy limitu czasowego. Niektóre z nich można ominąć, inne stanowią tło wspólne wszystkim kombinacjom. Przynależy do nich składowa wejścia w stan alfa, składowa oddechu, składowa gromadzenia prany i wizualizacja.

Samo ćwiczenie winno się odbywać (raczej) w ciemnym i wyciszonym pomieszczeniu, niezbyt przegrzanym i zapewniającym tzw. komfort odosobnienia. Dużym ułatwieniem jest korzystanie z nagranego na podkładzie muzycznym prowadzenia słownego, co skuteczniej i szybciej zawiesza umysł.
Ciało układamy w wygodnej pozycji siedzącej, półleżącej lub leżącej. Istotą nie jest wymyślanie skomplikowanych figur, ale utrzymanie wyprostowanego kręgosłupa i zagwarantowanie sobie braku konieczności wykonywania jakichkolwiek ruchów spowodowanych niewygodą. Oczy najlepiej zamykamy, kończyny nieco rozsuwamy na boki.

Nauka koncentrowania się na reakcjach ciała polega na sterowaniu pracą organizmu przez skupianie uwagi na wrażeniach płynących z mięśni (przez rozluźnianie i odczuwanie ciężkości poszczególnych kończyn i całego tułowia) oraz z narządów wewnętrznych (poprzez wsłuchiwanie się w pracę serca, płuc oraz aktywność splotu słonecznego). Wywoływanie wrażenia ciężkości i ciepła lub chłodu jest istotnym etapem poznawania energetyki własnego organizmu, warunkuje bowiem wystąpienie określonych reakcji emocjonalnych i postaw wobec samego siebie. Podparte silną sugestią - przestrajają one cały aparat psychiczny.

Zainicjowane w dowolnym czasie wrażenie odczuwania ciężaru ciała rozprzestrzenia się w miarę trwania doświadczenia. Postrzeganie owej ciężkości to oznaka postępującego rozluźnienia mięśni, zaś odczuwanie ciepła to dowód na to, że naczynia krwionośne rozszerzyły się i serce pracuje wolniej. Przy tego typu zjawiskach często mamy do czynienia z autentycznym i znacznym wzrostem temperatury w wizualizowanej części ciała. Wrażenie ciepła i niezwykłej świeżości w okolicy splotu słonecznego oznacza, iż do gromadzenia prany zagoniono też ciała subtelne (zwłaszcza eteryczne). Zaś uspokojenie i spowolniony oddech, co odbieramy jako zmianę pulsu i zaprzestanie oddychania po wydechu, oznacza, że serce zwolniło swój bieg. Kłujące igiełki zimna na czole, odczuwane jako delikatne muśnięcie fali chłodniejszego powietrza, potwierdzają nie tylko stan odprężenia mięśni głowy i karku, ale mówią przede wszystkim o nawiązaniu kontaktu z wyższą świadomością kierującą w rejon głowy zimny strumień fioletowej energii.

Najtrudniej osiągnąć stan całkowitego zwiotczenia mięśni okolicy szyi i obręczy barkowej, będących składowiskiem reakcji lękowych.

A dobrze wiemy, że przeciwstawianie się niekorzystnym reakcjom emocjonalnym nie zawsze kończy się pomyślnie. Tymczasem trening autogenny skutecznie regeneruje psychikę na poziomie fizjologicznym, tłumiąc niejako reakcje emocjonalne w zarodku. W ten sposób otwieramy również bramy do podświadomości, do niższego Ja, z którym każdy kontakt wypala jakieś tam emocjonalne złogi.

Stanu całkowitego rozluźnienia nie sposób osiągnąć bez prawidłowego oddychania. Wdech powinien trwać mniej więcej tyle co wydech, zaś przerwy między nimi tyle, by można było czuć się komfortowo.

Oddychanie co najwyżej cztery razy na minutę, przy jednoczesnym podniesieniu oczu w górę o dwadzieścia stopni ponad patrzenie na wprost, synchronizuje pracę obu półkul mózgowych i wywołuje stan alfa. Ten mierzony elektroencefalografem cykl fal mózgowych, wahających się w granicach 7 - 14 cykli na sekundę, ten stan snu na jawie otwiera świadomość wewnętrzną na poziomie subiektywnym, co sprzyja rozwojowi takich zdolności, jak intuicja, prekognicja, telepatia, etc.

Teksańscy naukowcy odkryli, iż w stanie alfa umysł odzyskuje kontrolę nad wieloma funkcjami uważanymi dotąd za nieświadome. Nawet jeśli umysł odrzuci potrzebę ingerencji w nadwerężone stresem narządy wewnętrzne, to wówczas one same powracają do normy (mamy wtedy do czynienia ze znanym u mistyków procesem regeneracji poszarpanych ciał subtelnych). Normalizuje się poziom ciśnienia krwi, stabilizuje puls i zanika napięcie elektryczne w układzie nerwowym. Także umysł przechodzi swoistą metamorfozę: pracuje na wyższych obrotach i w rozwiązywaniu problemów osiąga poziom Jaźni, tzn. ulega wpływowi ciała mentalnego i duchowego. (Stan alfa jest stanem integrującym świadomość człowieka z oddechem Ducha Ziemi).

Badania nad poszerzaniem świadomości prowadzone w założonym przez E. Mitchela Instytucie Nauk Intelektualnych tak zostały podsumowane w specjalnym raporcie, przyjętym z pełną aprobatą przez kręgi lekarskie:

  1. Każdy człowiek ma wrodzone możliwości kontrolowania własnych procesów fizjologicznych w znacznie większym stopniu, niż do tej pory przypuszczano.
  2. W procesie zdrowienia zaangażowane są zawsze umysł i ciało człowieka, jak również to, co wielu ludzi nazywa "siłą ducha".
  3. Negatywne emocje mogą powodować negatywne skutki psychofizjologiczne.
  4. Pozytywne emocje mogą powodować pozytywne skutki psychofizjologiczne.
  5. Umysł stosuje wiele dróg komunikowania się z cielesnymi procesami wewnętrznymi. Niektóre z nich są w stanie przeważyć szalę na rzecz uzdrawiania.

Są to fakty sprawdzone naukowo.

Ostatnią do omówienia kwestią jest wizualizacja. Obraz to myśl uzbrojona w energię, którą umysł świadomie powołuje do życia. To właśnie grona myśli są najszybszym sposobem komunikowania się z Wyższym Ja. Wyższe Ja nie rozumie nawet najważniejszych dla człowieka słów, dlatego żadna pozbawiona obrazu modlitwa nie zostanie wysłuchana. Każde pragnienie musi być przedstawione przez wyobraźnię jako czytelna wizja. Dopiero ona stanowi pomost dla potężnych sił duchowych schodzących w dół. Także praca z ciałem fizycznym wymaga umiejętności plastycznego odrysowywania spodziewanych efektów. Udowodnił to dr D. Ornish z Akademii Medycznej w Harvardzie oraz Carl i Stephanie Simontonowie z Pacific Palisades w Kalifornii. Stosowana przez Simontonów tzw. medytacja dynamiczna wykazała niewątpliwą skuteczność pozytywnego myślenia w regeneracji systemu immunologicznego. Siły obronne mają bowiem naturę psychofizyczną i zależą nie tylko od biologicznych właściwości organizmu, ale w dużym stopniu także od potencjału psychicznego. Prace prowadzone w ośrodku Simontonów wykazały, że powstanie i rozwój nawet chorób nowotworowych ma podłoże emocjonalne (psychiczne) związane z przykrymi doświadczeniami zaistniałymi we wcześniejszych etapach życia człowieka, także w okresie dzieciństwa. Na przykład pojawienie się objawów raka poprzedza bezpośrednio jakaś strata, żałoba czy inna tragedia życiowa.

Wyszli więc z logicznego założenia, iż odwróciwszy proces, można pozytywne emocje, relaks i wizualizację zaprząc do walki z fizycznymi objawami zaburzeń homeostazy. Sama metoda od strony technicznej okazała się niebywale prosta, a rezultaty zadziwiające.

Oto zalecane postępowanie w przypadku walki z nowotworem:

  1. Zastąpić wyobrażenie sylwetki raka skorupiaka ze szczypcami i pancerzem pozytywnymi wizjami:
    1. wyobrazić sobie komórki nowotworowe jako kruche, niestałe i łatwe do zniszczenia,
    2. wyobrazić sobie skuteczne działanie leczenia, które niszczy komórki nowotworowe, rozpuszczając je i wydalając z organizmu,
    3. wyobrazić sobie w swoim organizmie olbrzymią ilość krwinek białych, które docierają wraz z krwią do tkanki nowotworowej, niszcząc ją, trawiąc posiadanymi enzymami,
    4. wyobrazić sobie w miejsce zniszczonej i usuniętej tkanki nowotworowej tkankę prawidłową odporną na wszelkie toksyczne i mechaniczne działanie uszkadzające.
  2. Wyobrazić sobie siebie w doskonałym zdrowiu, jako osobę pełną energii, woli życia, uśmiechniętą i szczęśliwą.
  3. Stworzyć we własnej wyobraźni wizję siebie jako osoby stanowczej, zdecydowanej, dążącej uparcie do celu i osiągającej wszystko, czego zapragnie.

Równie skutecznie stan psychiczny człowieka modeluje umiejętne operowanie obrazami katatymicznymi. Profesor H. Leuner, kierownik Wydziału Psychoterapii i Psychosomatyki Uniwersytetu w Getyndze, już w 1954 roku opracował specjalny program psychoterapii, wykorzystujący w leczeniu wszelkich lżejszych dysfunkcji psychicznych przypominanie sobie i następnie przeżywanie obrazów naładowanych emocjami, obrazów będących odtworzeniem w wyobraźni takich elementów przyrody, jak łąki, lasy, góry, domy, morza, rzeki itd. Wprowadzonemu w stan głębokiego relaksu pacjentowi terapeuta sugeruje ciąg podobnych wizji, zaś pacjent ma obowiązek opisywania kojarzących się z nimi scen. Na przykład jeśli pacjent widzi żółwia daremnie usiłującego dotrzeć do wody, z którym podświadomie się identyfikuje, sugeruje mu się delikatnie, bez wywierania nacisku, aby zmienił całą wizję, nie pozwalając zwierzęciu dłużej się męczyć. Kiedy żółw dociera do wody, u pacjenta puszczają bloki psychiczne i następuje powrót do zdrowia.

Często proces oczyszczania ciała emocjonalnego przebiega dosyć gwałtownie i odreagowanie wyraża się płaczem, poceniem się czy innymi nieprzyjemnymi reakcjami psychofizycznymi. Metoda zdaje egzamin w przypadku chorób psychosomatycznych, których podłoże stanowią wszelkiego rodzaju konflikty wewnętrzne.

"Wizualizując naturą - przyznaje naturoterapeutka Nora Nix - czerpiemy z niej wartości mentalne sprzyjające ozdrowieniu. Na przykład: leczenie łanem kwitnącego lnu może nas napełnić spokojem, a krzew dzikiej róży - poproszony przez nas o pomoc - może ofiarować siły mentalne, które poprzez swoją biochemię pomogą organizmowi uporać się z niedomaganiami serca. Ważną funkcją wizualizacji jest wywołanie mentalnego relaksu. Kolejny krok, jaki może uczynić nasz umysł, to materializowanie energii. Wizualizacja chirurgiczna to metoda zupełnie nowa w naszej medycynie niekonwencjonalnej. Polega ona na wykorzystaniu siły umysłu do emanacji poprzez organizm określonego rodzaju upostaciowionej energii, dzięki której możliwe jest połączenie zabiegów mentalnych na ciele i duszy".

Równie sławnymi healerami wykorzystującymi koncentrację w procesie uzdrawiania są Harry Edwards i 0live Burton, którzy metodę swą nazwali po prostu leczeniem wiarą. Należy podkreślić, iż ogromna skuteczność tej i podobnych im technik zyskała przychylność całego świata medycznego i została oficjalnie przyjęta przez izby lekarskie wielu państw.

Edwards mówi o leczeniu wiarą jako o leczeniu duchowym, którym sterują przewodnicy zza światów, gdzie człowiek jest tylko odbiornikiem i przekaźnikiem sił uzdrawiających chorego. Podobnego zdania
jest Choa Kok Sui, healer stosujący tzw. praniczne uzdrawianie, który gorąco poleca metodę kryształowego sznura, w czasie której uzdrawiacz nie emituje własnej energii, tylko całkowicie zdaje się na działa nieboskiej mocy:

"W tej metodzie uzdrawianie następuje przy udziale boskiej energii. Ta energia pochodzi od Boga - źródła wszelkiego życia. Przepływa następnie przez wyższe istoty: archaniołów, potężnych proroków lub awatarów, świętych mistrzów, ludzi świętych, wielkich nauczycieli duchowych i inne istoty, by wreszcie dotrzeć do duszy terapeuty, stamtąd do jego ciała eterycznego oraz do ciała eterycznego i fizycznego pacjenta.

Energia lecznicza może też być przesłana z duszy uzdrowiciela bezpośrednio do duszy pacjenta, a stamtąd przechodzi do jego ciała eterycznego i fizycznego. Uzdrawianie przy udziale boskiej mocy jest praktykowane w różnych religiach: chrześcijaństwie, buddyzmie, islamie, taoizmie, judaizmie, hinduizmie i in. Żadna religia nie ma monopolu na boską energię. Jest to wyższa forma uzdrawiania pranicznego".

Choa Kok Sui uznaje zwłaszcza leczniczą postać boskiego fioletu i olśniewającej bieli, choć z boskiego przewodnictwa korzysta jedynie w przymusowych sytuacjach lub podczas leczenia masowego. "Posługiwanie się boską energią do leczenia lekkich dolegliwości przypomina używanie diamentów zamiast węgla jako materiału opałowego".

W trakcie uzdrawiania wiarą leczenie rozpoczyna się z poziomu ciał duchowych, które narzucają ciału fizycznemu właściwy stan. Potwierdzają to badania współczesnej fizyki, mówiącej, iż cząstki elementarne, z których zbudowana jest materia, są jednocześnie ładunkami energii, którą człowiek może w pewnym stopniu kierować.

Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, iż uzdrawiacz nie jest wszechpotężny i nie posiada władzy nad życiem. Jego ograniczone możliwości wystarczają jednak do zapoczątkowania procesu, jaki kontynuują potem moce duchowe. To moce duchowe korygują częstotliwość drgań ciał człowieka, harmonizując je z rytmem przyrody, zgodnie zresztą z założeniami filozofii hermetycznej, przyznającej, iż nic nie znajduje się w stanie spoczynku - wszystko jest w mchu, wszystko drga.

Wiara i precyzyjna wyobraźnia to najważniejszy element w rozwijaniu zdolności pozazmysłowych, wśród których jasnowidzenie uważane jest za najcenniejszy dar. Według W.E. Butlera przyszły jasnowidz odczuwa początkowo emocjonalną otoczkę wokół ukierunkowujących go zainteresowań. W miarę rozwoju uzdolnień psychiczno-emocjonalna atmosfera staje się coraz bardziej wyczuwalna i wyobrażeniowo określona, by ostatecznie stworzyć niemal nowy wzór postrzegania rzeczywistości, który przyjmuje formę receptywnego oglądu świata, gdzie zdolności parapsychiczne są tylko techniką operującą na głębszych pokładach umysłu.

Również znana chyba wszystkim Evelin M. Monahan w opracowanej przez siebie metodzie, nazwanej psychotronicznym leczeniem, postawiła całkowicie na wizualizację i programowo pozytywne myślenie. Dzięki temu zwalczyła u siebie ślepotę, padaczkę i paraliż; nadto stworzyła jeden z najpiękniejszych tekstów poświęconych wprowadzaniu w leczniczą koncentrację. To o niej myślimy, gdy czytamy, że człowiek jest wspaniałą istotą, która przychodzi na świat z bogactwem nieograniczonych sił utajonych, dzięki którym jest w stanie usuwać ze swojego życia choroby, kalectwo, zmieniać przykre sytuacje życiowe itd., gdyż z natury rzeczy należy mu się szczęście, radość i doskonałe zdrowie.

"Na nieszczęście człowiek jest nieświadomy swego wspaniałego wyposażenia w potęgę iście boską. Cierpi, choruje, męczy się, narzeka, szuka rozpaczliwie ratunku i ani się domyśla, że on sam posiada moc uzdrawiania. Jest jak król, który zapomniał, że jest królem, że ma płaszcz królewski na ramionach i złotą koronę na głowie, który uznał się za żebraka, więc siedzi w pyle drogi i żebrze u przechodniów o wsparcie".

Świadomość własnej mocy, własnych nieograniczonych możliwości nazwała E.M.Monahan naszym Wyższym Ja, zaś moc realizowania życzeń, zaspokajania potrzeb, zmieniania niekorzystnych okoliczności życiowych - nadświadomością. Nie są to nazbyt szczęśliwe porównania, jednak – po odrzuceniu ezoterycznej terminologii, która i tak charakteryzuje się kłopotliwą swobodą - w tej koncepcji zdają egzamin.

Równie osobliwe jest identyfikowanie umysłu świadomego z rolą przypisaną podświadomości. Umysł świadomy rejestruje według autorki psychotronicznego leczenia wszystkie nasze spostrzeżenia, odczucia i wydarzenia, on zarządza pamięcią on wyciąga wnioski i planuje etc. I wreszcie on ulega chorobom, cierpieniom, odczuwa radość, szczęście, strach, rozpacz. Umysł świadomy jest ograniczony w swoich możliwościach, on też jest ślepy na istnienie naszego Wyższego Ja.

I choć trudno zgodzić się z takimi założeniami, bo przecież podświadomość pozostaje w bezpośrednim kontakcie z Wyższym Ja, to trzeba przyznać, że i w tym przypadku znowu zwycięża pozytywne nastawienie. Istotne jest dotarcie z prośbą do sił wyższych. Reszta wyskakuje sama, o ile... no właśnie, o ile nie prosi się, lecz wysuwa ostro sprecyzowane żądanie, o ile twardo upomina się o swoje.

I słusznie, bowiem z psychologicznego punktu widzenia każda prośba to nic innego, tylko jedno z obliczy zwątpienia. Każda, dosłownie każda prośba o wsparcie z góry ma wkalkulowany wariant porażki. "Żądanie" jest więc poważnym odkryciem psychoterapii.

Dlatego autorka świadomie rezygnuje ze stosowania takich słów jak proszę czy błagam, wprowadzając na ich miejsce żądanie, rozkazywanie i świadome pragnienie. Wychodzi ona ze słusznego założenia, że "sięgamy po swoje, że odbieramy dobra zaprogramowane dla nas od początku świata, utracone przez niewiedzę, ograniczoność i typową ludzką słabość. W ufnym, żądaniu tych wszystkich dobrodziejstw jest jakieś odcięcie się od dotychczasowego mylnego, tragicznego w skutkach stanowiska ludzkości, a powrót na właściwe miejsce, wyznaczone nam od wieków".

Negatywne myślenie to nie tylko pesymizm, zwątpienie, rozpacz, to także wrogie uczucia szkodzące naszym bliźnim. Negatywne myślenie jest chorobą samą w sobie, od której należy się odwracać. Nie wolno pozwolić, by negatywne myśli zagnieździły się w umyśle - ostrzega E.M. Monahan, dodając, że zerwanie z negatywnym myśleniem zawsze kończy się sukcesem.

Wyciszony, wyzbyty pesymizmu umysł odzyskuje kontakt z drzemiącą w nas potęgą, wystarczy tylko poprawnie sformułować żądanie i głośno oznajmić nasz zamiar skorygowania rzeczywistości. Jak mawiał Św. Augustyn: "Cud nie dzieje się w sprzeczności z naturą, lecz w sprzeczności z tym, co nam o naturze wiadomo".

Typowa koncentracja to maksymalnie uproszczony sposób psychofizycznego zharmonizowania organizmu z siłami przyrody. Odrzucając zbędne akcesoria (techniki)Wschodu i Zachodu, dość wspomnieć o skomplikowanej metodzie Duplex-sfera Michaiła Pierepielcyna, wprowadza nas ona od razu w kontakt z siłami odpowiedzialnymi za naszą egzystencję. Nie mówiąc już o integracji wszystkich ciał człowieka o poruszeniu mocy ciała duchowego. Nie trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, iż współczesny człowiek zatracił w toku ewolucji naturalny mechanizm odczuwania tej ukrytej w sobie potęgi.

.....

 

- zainspirowany książką WYZWOLENIE Z.J.Popko popko.pl

Artykuły » Otwarcie wrótPoniedziałek 30 kwietnia 2018

Otwarcie wrót

strzałka do góry
Ładuję stronę ...